środa, 6 sierpnia 2014

pam pam pam

Hej! Bardzo dawno się nie odzywałam, ale od trzech dni byłam u babci. Duże zwariowanie, jak zwykle. Pieczenie, smażenie, parzenie herbat i chodzenie do ogródka, to robiłam to w poniedziałek. Wieczorem nic mi się nie chciało. Zasnęłam na dworze. Dopiero mama po mnie przyszła.
We wtorek rano dostałam mega energii. Na mój pech zaczęło padać. Oczywiście głąb ze mnie, nie wzięłam od mojej babci trampek (takich na dwór) i łaziłam po mieście jak dureń w klapkach. Do tego samochód mnie by rozjechał bo na przejściu zgubiłam japonka. 
Myślałam, że spalę się ze wstydu. Chyba każdy przechodzień się na mnie patrzył, jak zbierałam go.
Po przyjechaniu do babci (oczywiście obiadek.....) potem przyjechał Łukasz z Igą (wiecie o kogo caman?). No wiecie Łukasz to jak zwykle zaczął budować garaż i oglądać bajki. A Iga jak zaczęła tak ryczeć, że normalnie chyba 1 godzinę  (ja nawet nie wiedziałam, że takie małe dziecko tyle wyciągnie). Przeszło jej tylko na 1 minutę, jak otworzyliśmy z (kuzynem Piotrkiem) jej drzwi. Myślałam, że oszaleję! 
Dobrze, że zachciało jej się siusiu i zrobiła po swojemu ,,Mniam! Mniam''. 
Dzisiaj rano to ja chyba lunatykowałam? Bo obudziłam, albo przebudziłam się w kuchni, ubrana i uczesana. Dziwne uczucie, ale nawet fajowe! 
Jak zwykle pojechałam do babci. Zostałam uściskana przez Łukaszka. Potem pojechaliśmy do Koła, do mojego wujka księdza. (To wszystko z moją rodziną jest skomplikowane, że czasami ja nawet nie rozumiem  :-). 
Harmider, że cho cho! Nawet pies był zestresowany. Kurde! Szkoda, że nie zrobiłam mu zdjęcia to bym wam pokazała, jaki ładny. 
Sama bym chciała Yorka, ale po pierwsze *za drogi 
* można powiedzieć, że nie ma mnie w domu

                                                          Sorka, ale nie mam więcej zdjęć :-(
                                                                 Posłuchajcie tego (koniecznie):
                                                      Wiem Dawid Kwiatkowski :-)


Brak komentarzy: